” Jak się kuma z kumą zejdzie,
kwaterką się nie obejdzie.
Nie kwaterką ani dwiema,
a będzies ty kumoś w doma.
Napijma się wej, kumecku,
bo ni mamy nic w cubecku.
Jak się tez baby popiły,
o mężów się wej swarzyły.
Jedna drugiej wymawiała:
tyś się do mojego śmiała.
A ta znowu tej mówiła:
po coś do mojego piła ? „ [1]
Tak zapewne śpiewali kumowie. Ale nie tylko wsie tak się zachowywały. Wszędzie chrzciny stawały się jeszcze jedną okazją do nazbyt szybkiego przechylania kwaterek, a różniło się niekiedy pod tym względem od innych zgromadzeń przy stole jedynie tym, że czasem pośród tych wszelkich przyjemności – zapłakało dziecię.
Chrzciny, były zwane także „weselami anielskimi” (a nie należy ich utożsamiać z samym obrzędem chrztu), najbardziej autentyczne: wiejskie.
Kumem być oznaczało wielki honor, ale honor ten zawsze kosztował. Chrzestny na wsi, zwyczajnie dawał dziecku pieniądz do poduszki, czasami w postaci przytroczono do jej rogu „wiązarka”. Chrzestna zaś fundowała „szatę niewinności” z białego płótna abo koszulkę do chrztu zwaną „chrzestką”.
Jednakże nie tylko na tym kończyły się obowiązki kuma i kumy, należało jeszcze zatroszczyć się o pomnożenie dóbr przeznaczonych dla gości. Dlatego też chrzestny radził z ojcem dziecka w sprawach „pępówki”, szczególnie nie mogło zabraknąć wódki. Natomiast chrzestna wzbogacała zwykłą kolację swymi wypiekami i w ogóle, przykładała się do kuchni. Często piekło się specjalną struclę: o jej długości, a także wypieku zależało, czy dziecko będzie potem dobrze rosło, nie dziw więc, iż owa strucla była nie mała.
Pierwszy kieliszek wypijano za pomyślność dziecka, a potem przepijano do niego, ciesząc się, że z diabełka zrobiono w kościele aniołka, bo tak właśnie powiadano. I tak jak na wesele przydawała się karczma. Zakręcano do niej po chrzcie, żeby dziecko miało w przyszłości wesołe życie, a dopiero potem, gdy wstępnie się rozgrzano, przenoszono się z biesiadą do domu. Tak jak i przy weselach, jeden dzień nie wykluczał dnia drugiego.
A kim będzie i co spotka je w życiu ?
Wszak wiadomo, iż rodzimy się jednako, w ten sam sposób – inaczej jednak każdy z nas żyje, a potem ginie. Na wsiach, jeśli to był chłopiec i osiągnął już rok życia swego, brano go na spytki, a były one swoiste.
Kładziono w okół niego książkę, pieniądze, chleb, nóż i zależnie od tego co wybrał najpierw, wróżono, że będzie księdzem, kupcem, rolnikiem bądź żołnierzem.
Chrzest sam w sobie, był ważnym aktem nadania imienia bezimiennemu. Bywało, że zarówno wśród chłopów, jak i szlachty imię przechodziło z dziadka na wnuka, z babci na wnuczkę. Powodowało to sporo zamieszania. Wyobraźcie sobie np. Jaromira, syna Bogusława, który był z kości synem Jaromira, syn Bogumiła ( ja już się zakręciłam, i patrzałam, czy aby dobrze to napisałam). Stosowano więc różne przydomki.
Tak chrzczono królów…
Zachował się, skreślony ręką anonimowego mieszczanina krakowskiego w 1595 r., opis chrztu królewicza Władysława Wazy.
” Gdy dzieciątko niesiono do kościoła, niósł je poseł od arcyksiężny, tenże je na łokciach swoich trzymał. Szła potem za dzieciątkiem królowa Jej Mć stara i panowie, a król Jego Mć sam, ten stał w ławce przed grobem św. Stanisława … Po krzcie niesiono królewicza i położono na ołtarz św. Stanisława … Potem Te deum Laudamus muzyka królewska zaczęła i z organy, z wdzięczną melodią … Hajducy królewscy (…) srogą strzelbę trzykroć z rusznic wypuścili i z dział ogromnie strzelali … „ [2]
Pomocne źródła:
[1] „Kalendarz Polski” – Józef Szczypka, 1984
[2] „Zwyczaje rodzinne – dom polski” – Zuzanna Śliwa
Proponuję jeszcze przeczytać notkę wcześniejszą
Chrzciny – „wesela anielskie” – 1
PS.
Przepraszam moi drodzy, za to, że teraz moje notki pojawiają się rzadziej. Jak już wcześniej pisałam, doszedł mi teraz dodatkowy obowiązek (opieka nad mamą), i w związku z tym mam troszku mniej czasu … wybaczcie mi to. Chyba jednak nie zapomnicie o mnie i moim blogu ?
Nie zostawicie mnie samej sobie – prawda ?
Wszak muszę o Was dbać, jako dobra babcia … 🙂
Zapisz
Ha ha… muszę bratowej, kumie Madzi, powiedzieć o tej długiej strucli… dziewczynie najlepiej faworki wychodzą, można zjeść całą miskę… i nie utyć (a przynajmniej wmówić to sobie)
PolubieniePolubienie
No nie wiem czy bratowej-kumie, udało by się upiec takiego długaśnego faworka, na pewno by się złamał. Ja też chcę takiego faworka po którym się nie tyje … :)Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Jakbyś Agatkę zobaczyła uwierzyłabyś – szczypior 🙂
PolubieniePolubienie
Jakież to nieprawdopodobne, ale skoro Ty tak mówisz – to jednak prawdą musi być.Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Witaj.Pięknie czytać o ciekawych zwyczajach :)Pozdrawiam cieplutko 🙂
PolubieniePolubienie
O tak Morgano, nasze zwyczaje są piękne i uważam, że warto wiedzieć o nich nie co więcej …Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Pierwszy raz czytam o takich obyczajach. Ale bardzo to ciekawe. Popzdrawiam
PolubieniePolubienie
A ja jakże lubię czytać o tych zwyczajach, i rozkoszować się w nich … :))Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Jak można zapomnieć o najsmaczniejszym blogu na Onecie?? Nigdy w życiu!!! Jestem tu ile razy mogę i nawet posty o historii przypadły mi do gustu, nauczę się czegoś przy okazji i przypomnę. Przecież dawne obyczaje były fantastyczne, szkoda że teraz nie celebruje się tak bardzo ani chrzcin ani wesel. No może te drugie na wsiach jeszcze jakoś wyglądają, ale w mieście chałtura.Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Przyszłam aby sobie powyobrażać. Otóż rozbawiła mnie myśl, ze mogłabym mojego męża zobaczyć w kontuszu. Wesele czy chrzciny z dobrym jadłem owszem, ale ubiory nie pasowałyby do mojej natury. Chodzę w spodniach, a wtedy byłoby to niemożliwe. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Zapewne Loteczko wyglądałoby to nader śmiesznie w dzisiejszych czasach. A ja pomyślałam właśnie sobie, jakby to wyglądało w dawnych czasach, gdybyśmy np. do biesiady zasiadły w spodniach … :)Chyba by się przeżegnano, i do diabła wysłano, abo gorzej …Czasy się zmieniły, a wraz z nimi i zwyczaje nasze. Ja jednak wolę czytać o tych starszych czasach, i pomarzyć sobie. Nie wiem dlaczego, ale kontusz najbardziej mi się kojarzy z Zagłobą.Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
A ja Loteczko, to dopiero się tego wszystkiego uczę … 🙂 Kiedyś nie za bardzo przepadałam za nauką (czego teraz bardzo żałuję). Ale za to teraz na stare lata, chcę wiedzieć jak najwięcej. Chyba jestem jakaś opóźniona w rozwoju … :))Tak wesela, chrzciny to już teraz nie tradycja, ale raczej przymus, wszak przecież nie uchodzi żyć „na wiaderku” (jak mawiała moja teściowa, czyli bez ślubu), a dziecko bez chrztu – nie może być …Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Kiedyś w telewizyjnym Turnieju miast pokazywano wyścigi kumoterek. Byly to powozy kumami i dzieckiem., ktore wieziono od chrztu. Wdawnych czasach takie wyścigi były autentyczne i często w trakcie takiej „zabawy” gubiono dziecko.
PolubieniePolubienie
Taki zwyczaj i „zabawa”, wcale to a wcale mi się nie podoba. Woła zaś „o pomstę do nieba”.Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Jednym słowem, każda okazja na wsi była dobra do zabawy i do wypicia. Na roczek mój syn wziął do ręki śrubokręt a córka szminkę. Wszystko się sprawdziło.Życzę zdrowia Twojej mamie.
PolubieniePolubienie
Niestety albo i stety, od narodzin po śmierć wieś polska tak właśnie sobie żyła. W ten sposób, jak mi się zdaje, uprzyjemniali sobie życie – wszak innych rozrywek nie było. Ciężko pracowali więc każda okazja bez gorzałki się nie obyła.A u mnie na roczek, syn wybrał książkę, a córka obrączkę. I też nie powiem, ale się tak jakby … spełniło.Za życzenia zdrowia dla mamy – dziękuję.Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Dodam jeszcze, że syn wziął zwitek pieniędzy, zaś córka je strąciła ze stołu.Myślę, że do tej pory na polskiej wsi dużo się pije, szczególnie bimbru i taniego wina marki „Wino”;))Serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Na pewno ten zwyczaj picia, ostał do dzisiejszych czasów. I tak myślę sobie, że nie tylko na wsiach, ale w miastach równie ten zwyczaj się przyjął … :)Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
A ja tutaj przecież codziennie zaglądam, Marylko !! I czekam, aż znajdziesz czas na blogowanie. Poczekam, poczekam. A tymczasem pozdrawiam Cię serdecznie i Mamę także :))
PolubieniePolubienie
I to mnie Brzozo, bardzo cieszy – dziękuję za życzenia zdrowia dla mamy (jak na razie ma się dobrze, od kiedy jestem u niej), i za to, że jesteś cały czas ze mną.Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie