Fryzury – koafiury

 I znowu moi drodzy przenoszę mój artykuł z bloga babcia radzi w innym świecie, bo uważam, że wart jest tego. Kto z Was jeszcze go nie czytał, to polecam go przeczytać. A kto czytał, z miłą chęcią sobie przypomni 🙂

Artykuł troszku dłuższym jest, więc radzę zrobić najpierw herbatę lub kawę.

Czy tak, czy siak polecam go wszystkim Wam…

   Włosy stanowią bardzo ważny atrybut mody – począwszy od chwili, kiedy pierwszy zarośnięty człowiek jaskiniowy zachwycił się leniwcem swego kumpla z pieczary.
   Sądził, że to dandys z najmodniejszą fryzurą, i natychmiast pognał do głównego fryzjera hordy, żeby obsmyczył go w tym samym stylu ostrym kawałkiem krzemienia.
   Odtąd ludzie wyczyniali najróżniejsze rzeczy ze swoimi włosami, by mieć najmodniejszą fryzurę. Nie uwierzycie, jakich sposobów się imali, ileż trzeba było wycierpieć, by utrzymać się na topie.


Z dziejów fryzjerstwa 

   Pierwotnie obcinano włosy dla wygody – długie utrudniały wykonywanie codziennych czynności. Ówczesny „fryzjer” miał do dyspozycji tylko nóż lub ogień.
   Początki cywilizacji to pierwsze narzędzia fryzjerskie – na terenie Mezopotamii znaleziono coś podobnego do brzytwy, w Egipcie narzędzie do cięcia włosów w kształcie sierpa. Wszystkie cywilizacje znały grzebienie i szpile do spinania włosów.
   Prawie w każdej epoce pożądanym elementem fryzury były loki. Wśród mężczyzn i kobiet ze starożytnego Egiptu modne było fryzowanie sobie włosów przez owijanie ich wokół rozgrzanych metalowych prętów i utrwalanie woskiem pszczelim.
   Ułożenie fryzury zajmowało wieki! Ale to nie wszystko (naród ten szczególnie dbał o włosy), nacierano je pastą ze sproszkowanych oślich zębów, aby stały się mocniejsze.
   Pomysłowi Egipcjanie warzyli specjalne odżywki z krokodylowego, wężowego i lwiego tłuszczu. Po takiej kuracji można było liczyć, że delikwentowi włos z głowy nie spadnie!    

    W XVIII wieku obcięte pukle nawijano na wałki i gotowano w wodzie z gliceryną. Uzyskane w ten sposób trwałe loki mocowano do fryzury. Przełomem w tej dziedzinie było wynalezienie trwałej ondulacji w latach 20. XX wieku.
 

Moda 

   Dawniej moda narzucała określony kanon urody uzupełniany przez strój i fryzurę. Grecja i Rzym to czasy loków. Kręcone włosy upięte misternie za pomocą specjalnych urządzeń były ideałem antyku. Średniowiecze nie zostawiło wiele pracy fryzjerom – preferowano włosy proste, długie, czesane z przedziałkiem pośrodku głowy.

   Modna była wydłużona sylwetka, z czym dobrze komponowały się wysokie czepce, pod którymi kobiety zamężne ukrywały włosy. Rozpuszczone kobiece włosy były odbierane jako znak grzesznej natury kobiety – kusicielki. Stąd nakaz zakrywania włosów przez mężatki.

   Zamężne damy chowały włosy do znajdującej się z tyłu głowy siatki, zaś czoło zdobiły klejnotami. W tym czasie modne były czoła wysokie. Damy rozpoczynały więc dzień od golenia zbędnego owłosienia głowy.

Polskie słowo „białogłowa”, oznaczające kobietę pochodzi od białego czepca, który przywdziewała ona w dniu ślubu i bez którego nigdy już się publicznie nie pokazywała.

   Starożytni Rzymianie raczej nie kwapili się do mycia włosów, gdyż wierzyli, że ta czynność może odpędzić potężnego opiekuńczego ducha głowy. Być może ten przesąd powstał za sprawą Plutarcha, który pouczał Rzymian, iż powinni zmywać sobie głowy tylko raz w roku, 13 sierpnia.

    XVII wiek to wspaniałe koafiury zaczesywane wysoko do góry. Misterne fryzury utrzymywały kształt dzięki specjalnym konstrukcjom. Niewygodne?!

   Potem było już tylko gorzej – naturalne fryzury zostały wyparte przez monstrualne peruki, które zniknęły dopiero z końcem XVIII wieku.

   Na początku wieku XIX inspiracją dla modniś były antyczne wzorce, które ustąpiły miejsca skomplikowanym fryzurom łączącym loki, koki i upinane warkocze.

Fryzura wyrazem buntu 

   Lata 20. XX wieku przyniosły rewolucję – kobiety obcięły włosy. Fryzura po raz pierwszy stała się symbolem buntu przeciwko panującym stosunkom społecznym – wyrazem emancypacji kobiet.

   Kolejna radykalna zmiana miała miejsce w latach 60 – kto nie pamięta szoku, jaki wywoływały zarośnięte głowy Beatlesów?

   Po wiekach misternie dopracowanych koafiur szukająca własnej drogi młodzież zarządziła odwrót od tradycji. Nieco później pojawiło się pokolenie „dzieci kwiatów” z długimi, rozpuszczonymi włosami.

   W drugiej połowie lat 70 szok wywoływali pankowcy w skórach, ciężkich butach, z krótkimi, sztywnymi fryzurami. Nieskrępowane wymogom mody, oryginalne fryzury stały się jednym z elementów rewolucji kulturowej i obyczajowej.

Peruki 

    Peruki świadczą o tym, jak ważne jest dla ludzi bujne owłosienie głowy. Używano ich już w Mezopotamii, ale prawdziwą furorę zrobiły w starożytnym Egipcie. Nosili je wszyscy – bogaci z włosów ludzkich, zaś biedni z filcu lub włókien roślinnych.

   Skóra głowy pod perukami była ogolona. W Grecji i Rzymie w powszechnym użyciu były treski wpinane w skomplikowane fryzury. Rzymianki wykorzystywały też jasne włosy niewolnic, które wpinały tak, by imitowały ich własne.

   Sztuczne włosy wróciły do łask w połowie XVI wieku dzięki królowej Elżbiecie I, która nosiła perukę w kolorze intensywnie rudym. Odkąd zaś na początku XVII wieku łysinę zaczął ukrywać król Francji Ludwik XIII, stały się już nieodzownym elementem stroju kobiet i mężczyzn. Peruka nabrała rangi symbolu pozycji społecznej i prestiżu. Jedno było pewne, że im wyższa fryzura była, tym była modniejsza.

   Pod koniec XVII wieku bogaci mężczyźni i kobiety w całej Europie byli absolutnie opętani obsesją mody – perukami. Ale to nie były takie zwykłe peruki, lecz … teatr jednej głowy, prawdziwe dzieła sztuki!

   Arystokratki – szczególnie damy z kręgu francuskiej królowej Marii Antoniny (1755-93), słynącej z namiętności do strojów i zbytku – uważały, że prawdziwa elegantka powinna paradować z historyczną sceną na głowie. Tak więc na szczycie damskich głów rozkwitały ogrody lub cumowały frachtowce. Peruki były tak wysokie, że fryzjer musiał czasami wchodzić na drabinę.

   Jan Chryzostom Pasek tak pisał o perukach, które przywiozła do Polski Maria Ludwika – „rzadko było obaczyć czupryny, tylko łby jak pudła największe, aż jasność okien zasłaniały”.

   Peruki męskie początkowo przyjmowały formę opadających na ramiona loków, by potem zamienić się na zaczesane do tyłu i zakończone kitką.

Fryzura nie siada! – czyli jak tworzono te niezwykłe uczesania 

    Francuscy mistrzowie sztuki fryzjerskiej układali włosy na drucianych ramach (podobnie jak dzisiaj układa się kompozycje kwiatowe), a kształt fryzurom nadawali poduszeczkami z końskiego włosia.

   Fryzurę utrwalano, nakładając na włosy ogromne ilości smarowidła zwanego pomadą. Był to XVIII-wieczny odpowiednika dzisiejszego żelu do układania włosów, lecz pomadę robiono ze smalcu, czyli tłuszczu wytopionego z mięsa. Aby stłumić jego woń, dodawano perfum – wyobraźcie sobie ten zapach …

   Na koniec obficie posypywano eleganckie głowy pudrem. Ten „fryzjerski łupież” robiono z mąki. Czasami barwiono go n różowo, niebiesko bądź żółto, aby fryzura pasowała kolorystycznie do sukni damy.

   I wreszcie fryzjer dodawał elementy mające tworzyć dzieło sztuki – koszyki z kwiatami, misy z owocami… studnię, wiadro na odpadki – słowem wszystko co mogło się przydać. 

Pielęgnacja 

   Greczynki myły głowy w mieszance popiołu i gliny. Zachowały się też średniowieczne przepisy na pielęgnację włosów – myło się je roztworem saletry i zmiażdżonej cieciorki.

   Bywały jednak epoki kiedy unikano mycia, także głowy. Higienę miało zastąpić pudrowanie i perfumowanie. Właśnie w tych czasach, czasach peruk (najczęściej wykonanych z włosia końskiego) z wymyślnymi konstrukcjami na głowie, które było siedliskiem wszy i innego robactwa, a nawet myszy gniazdka sobie wiły.

   Przykładem być może Lady Coke Norfolk, która poroniła z przestrachu po wykryciu w swojej koafiurze … myszy.

   XVIII wieczny elegant czy elegantka wyposażony był więc w sprzęt do walki z insektami: różnego rodzaju młoteczki (od metalowych do złotych), łapeczki a także pułapeczki.

   Powiedzcie sami, iż historia fryzur XVIII wiecznych jest niesamowita!!! Jeszcze w latach 50 i 60. XX wieku zalecano mycie głowy nie częściej niż raz na 10-14 dni. Żeby nie chodzić z tłustymi włosami, należało je myć „na sucho”, np. zmieloną kaszą jęczmienną. Dopiero pod koniec lat 70 zalecano myć głowę stosownie do własnych potrzeb.

 Źródło: SILVA RERUM

   Symbolem braku higieny był kołtun polski, który szczególnie doskwierał chłopom. Kołtun to sfilcowana plątanina niemytych i nieczesanych włosów. Długo tego typu „fryzury” nie wiązano z brakiem higieny. Otaczano ją za to wieloma przesądami. 

   Kołtun uważano za siedlisko złych demonów i wierzono, że „wyciąga” z ciała różne choroby. Panowało przekonanie, że obcięcie go grozi ślepotą, głuchotą lub szaleństwem, więc czekano, aż sam odpadnie.

   Metodą na pozbycie się kołtuna było picie wódki, w której namoczono inny kołtun lub zjedzenie ugotowanego jeża.

Pstro na głowie 

    Nie było chyba epoki, w której kobieta byłaby zadowolona z barwy swoich włosów. Już Egipcjanki nauczyły się wykorzystywać hennę i indygo do nadania czerwonego lub granatowego połysku włosom. Greczynki rozjaśniały włosy z pomocą rumianku i promieni słonecznych. Fryzjerzy preparowali „farby” do włosów z mieszanki ziół, soli mineralnych, miedzi i ołowiu. Bywało, że owe „farby” wypalały włosy i parzyły skórę głowy.

   Rzymianki również rozjaśniały włosy. Używały do tego celu specjalnego mydła i koziego tłuszczu, popiołu i buczyny. W średniowieczu wynaleziono bardzo trwałą farbę z łupin orzecha, tlenku ołowiu i siarczanu miedzi, która barwiła włosy na czarno. 
                                                                                                           W XVIII wieku kolor włosom nadawano za pomocą barwnego pudru. Koafiurę jakakolwiek by nie była, koniecznie trzeba było najpiękniej upudrować. Bo na całe XVIII stulecie jak śnieg nieprzerwanie sypał się zewsząd delikatny pył pudru. Najczęściej białego. Choć i kolorowy się trafił, gdy wymagała tego barwa sukni albo fantazja elegantki.

   Toteż zawsze na „gotowalni” (toaletce) damy leżał sobie „łabędzik” – z przyszytego do irchy puchu zrobiona kulka pierzasta, opatrzona w rączkę, którą ująwszy, można było delikatnym dotykiem puder rozprowadzić, lub lekko potrząsając, osypywać sobie na głowę.

   Jejku jakże się babcia rozpisała i „o mały włos” byłoby tego jeszcze raz tyle. Ten jest szczęśliwym, kto ma „czuprynę jak u Absalona” (bujną), a na pociechę łysym powiem, że „wulkan trawą nie zarasta”  🙂 I jeszcze jedno, przy mnie – „włos wam z głowy nie spadanie” … 🙂

   A jeśli ktoś z Was uważa, że artykuł godny jest polecenia w onetowym świecie, wystarczy kliknąć na ten znaczek  https://i0.wp.com/www.blog.pl/media/images/blogpl-icon.png, który znajduje się poniźej tekstu. Z góry dziękuję.

Pomocne źródła:  
WIKIPEDIA
SILVA RERUM
„Wrzask mody” – Michael COX
„KALENDARZ POLSKI” – Józef Szczypka
„FARFAŁKI STAROPOLSKIE” – A. Hermeliński-Dzierożyński

Zapisz

35 myśli na temat “Fryzury – koafiury

    1. Dziękuję Ci Zbyszku i bardzo się cieszę, że Ci się spodobało.
      Zbyszku, a czy kiedykolwiek miałeś dłuższe włosy, niż krótkie? Pamiętam jak kiedyś właśnie taka moda panowała wśród mężczyzn, a nawet mój mąż miał takie do ramion i wtedy właśnie się w nim zakochałam i do dzisiaj zostałam.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Polubienie

  1. Ile ciekawostek dzisiaj u Ciebie.
    Najbrzydsze fryzury to były te na wysokich rusztowaniach. Nie bardzo sobie wyobrażam, jak coś takiego można było mieć na głowie…
    Mnie bardzo podobają się plecionki najróżniejsze upinane z tyłu głowy. Niektóre z nich są takie finezyjne i piękne zarazem.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko;-)

    Polubienie

    1. Jolu ja sobie też nie wyobrażam tych wysokich rusztowań na moje głowie i fryzjera, który po drabinie wspina się, by mnie ufryzować. No i później, jak tu spać w takiej fryzurze 🙂
      Ja też bardzo lubię wszelkiego rodzaju plecionki zrobione z włosów i ładnie ułożone na głowie. A ponieważ mam długie włosy to nieraz sobie coś tam zaplotę ale nieraz jest ciężko samemu a do fryzjera, nie za bardzo lubię chodzić. Szkoda mi czasu 🙂

      Pozdrawiam serdecznie.

      Polubienie

  2. Zawsze, gdy chcę sobie poprawić humor, idę do fryzjerki, tylko że już od wielu lat mam bardzo krótkie włosy.
    Bardzo mi się podobała fryzura Sisi i zastanawiam się, ile loków i warkoczy musiała do niej dopinać.
    Ciekawi mnie też, że kobiety ze „Wspaniałego stulecia” zaraz po wyjściu z hamamu tak szybko miały układane fryzury.
    Podobają mi się ich stroiki na głowę.
    Buziaczki, droga JaGuś.

    Polubienie

    1. Aniu a ja do fryzjera, podobnie jak do lekarz nie lubię chodzić. Idę wtedy jak już muszę. Mało razy w swoim życiu miałam krótkie włosy, można by zliczyć na palcach jednej ręki, no może dwóch (nie licząc dzieciństwa). Zawsze najgorsze jest dla mnie czekanie, chociaż teraz można umówić się na wizytę. Ale i tak się czeka.
      I Sisi, i kobiety ze „Wspaniałego stulecia” mają piękne uczesania. Aniu przecież to tylko film i za mało czasu byłoby pokazać całą ceremonię po wyjściu z hamamu. Film by się wtedy przedłużył chyba o połowę.
      A wiesz, znalazłam coś ciekawego na temat Sulejmana i życia w czasie jego panowania i mam zamiar o tym napisać artykuł. Na pewno będzie bardzo ciekawie.

      Całuski.

      Polubienie

      1. JaGuś zakład mojej fryzjerki widzę z balkonu, więc mam blisko. Zawsze umawiam się telefonicznie i nigdy nie czekam.
        Co do sułtanek lub innych nałożnic, to dziwię się, że kilka chwil po wyjściu z hamamu idą do alkowy sułtana. Przecież mają długie włosy i ciekawa jestem, kiedy zrobią im te pukle.
        Też kiedyś miałam długie i kręcone włosy, nawet bywało, że w domu splatałam je sobie w warkoczyki, bywało też , że do pracy wiązałam dwie kitki.
        Aby mieć takie koafiury, jakie upinano przed wiekami, trzeba mieć specjalną osobę do układania włosów i wpinania w nie różnych cudeniek, teraz nikogo na to nie stać.
        Buziaczki.

        Polubienie

        1. To masz bardzo blisko do fryzjera, tyle co „rzut beretem”.
          Ależ nie od razu idą do alkowy po wyjściu z hammamu, przygotowanie ich na tą noc, czasami jedną w życiu, trwało bardzo długo.Mi się bardzo podobają kręcone włosy a mam proste jak drut. Ale się jeszcze taki nie urodził, coby wszystkim dogodził. Wiadomo, że pod wówczas one same się nie czesały, miały po temu służące tak jak my dzisiaj mamy fryzjerkę.

          Buziole.

          Polubienie

        1. Właśnie Aniu przygotowuję i nie wiem jak to zrobić, bo tyle tego jest 🙂
          Myślę, i postaram się napisać coś nowego, chociaż niektóre fakty z jego życia – muszą się powtórzyć.

          Pozdrawiam serdecznie.

          Polubienie

      1. Tak bardzo długo nałożnice zawsze przygotowywano gdy miała spędzić noc z Sulejmanem. Poddawano ją różnym zabiegom pielęgnacyjnym od stóp do głowy.
        Przygotowując materiał o Sulejmanie, troszkę go już poznałam. I ciekawa jestem czy za tą opieszałość, ktoś dał głowę.

        Pozdrowionka.

        Polubienie

  3. JaGuś solidną porcję historii dałaś, bardzo ciekawy artykuł.
    A dawniejszy kołtun to nic innego jak dzisiejsze, bardzo modne zresztą, dredy. Chociaż dzisiejsze dredo-kołtuny nie muszą same odpaść :), bo się o nie dba.

    Opowiem jeszcze taki dowcip, jak to nie zawsze warto chodzić do fryzjera 🙂

    Kowalski postanowił zrobić żonie niespodziankę. Poszedł do fryzjera, zgolił wąsy, brodę, przystrzygł krótko włosy. Kiedy wrócił, żona rzuciła mu się na szyję i zaczęła namiętnie całować.
    – Wiedziałem kochanie, zę zrobię ci niespodziankę!
    – Och, to ty?! – krzyknęła speszona żona.

    Pozdrowionka.

    Polubienie

    1. Maniu dziękuję. No tak dredy a kołtun można połączyć razem 🙂
      Hahaha… ale się uśmiałam 🙂 🙂

      Teraz moja kolej…

      Na ulicy Kowalski pyta przechodnia:
      – Jak trafić do fryzjera?
      – Pójdzie pan prosto, potem skręci w lewo, a dalej poprowadzą pana ślady krwi na chodniku.

      Pozdrowionka.

      Polubienie

      1. No właśnie tą glinką, z której wieki temu robiono także mydła. Dawno… dawno… temu /nie wszędzie i nie we wszystkich epokach/ myto się bardzo często łącznie z włosami i to nie tylko dla czystości, ale wręcz dla przyjemności. Zauważamy to w naszym ulubionym serialu nie tylko w pałacu. Budowano też przy meczetach łaźnie dla ludu. Tak więc dzisiejsze wynalazki wcale nie są takie współczesne. Ten patyk, który Sumbul wyciąga z kieszeni i czyści nim zęby, to nic innego, jak coś, co dziś dodaje się do pasty do zębów.

        Polubienie

        1. Witam.
          alEllu oczywiście, że niemożna generalizować, wkładać całego świata do jednego worka. Akurat w tym artykule pokazane jest, że ludzie w danych wiekach tak właśnie żyli. Ale, np. w danym wieku, w jednym kraju przestrzegano higieny jak nie wiem co, a w drugim – brudem zarastano. A wszystko to zależy od kultury danego kraju i jego zwyczajach, przesądach, tradycji.
          A jeżeli chodzi o Islam, to tam już szczególnie ta kultura mycia była na wysokim poziomie i tak pozostało. Oglądałam kiedyś Cejrowskiego, który pokazywał kulturę Azjatów, którzy przed każdą modlitwą myją się. A papier, który otrzymaliśmy od Arabów, wzięliśmy do podcierania tyłków w ubikacjach, a oni papierem osuszają się po każdym myciu, a myją się kilka razy na dzień. A niektórzy mówią na nich „brudasy”…

          Pozdrawiam serdecznie.

          Polubienie

          1. Oni z kolei o Europejczykach myślą, jak o brudasach, którzy zamiast umyć, podcierają i papierem rozmazują…
            W hotelach – szanując nasze zwyczaje – dają nam ten papier do rozmazywania nieczystości, chociaż sedesy mają urządzenie do podmywania, a jak nie mają, to jest obok węzyk z bieżącą wodą albo bidet. Nawet stare ubikacje publiczne, gdzie jest tylko wybetonowana dziura na odchody, mają wężyki, a jak nie ma bieżacej wody, to stoi dzbanek z wodą.
            Zauważyłam także, że Arabowie bardzo dokładnie się szorują pod prysznnicami basenowymi. Europejczyka rzadko widuję pod prysznicem przy basenie.

            Polubienie

            1. Tak, oglądałam kiedyś program Cejrowskiego i tam właśnie była też taka mowa, że oni, właśnie nas białych uważają za brudasów. Żeby tak każdy się mył i tyle razy na dzień co oni, to świat by blaskiem świecił. I absolutnie niemożna im zarzucić, że są brudasami. O tych wężykach i ubikacjach tez już czytałam, a papier u nich ma całkiem inne przeznaczenie niż u nas.

              Całuski.

              Polubienie

  4. Arcyciekawy tekst! Owłosienie głowy i tyle różnych sposobów wypróbowywanych przez wieki. I te peruki jak scenografia!
    No, tylko ta higiena……..
    Serdeczności!!!

    Polubienie

    1. Joanno nie będę skromna i powiem, że mi samej ten artykuł się podoba 🙂 Co do higieny, to pod wówczas nikt się nią nie przejmował, tylko się perfumował. Wyobraź sobie teraz ten zapach – smrodu i pachnideł połączonych razem… uff!

      Pozdrowionka.

      Polubienie

  5. Jejku… A pomyśleć, że dziś jesteśmy w stanie wydawać kilkaset włosów miesięcznie na zabiegi itp. do pielęgnacji… Nie wyobrażam sobie życia bez mojego Remingtona, bez olejowania, bez pachnących masek… bez fryzjera!

    Polubienie

    1. No właśnie Dorotko, ale wtedy damy też dbały o siebie i też fortuny wydawały na uczesania i jak na tamtejsze czasy pięknie wyglądały, chciały być modne w każdym calu. Chciały być jak róża, która pachnie, która zdobi i na pewno tak wtedy było. Dzisiaj świat poszedł naprzód i my kobiety, w dzisiejszych czasach nie wyobrażamy sobie jak można było tak żyć, bo dzisiaj dla nas byłby to wielki wstyd.

      Pozdrawiam cieplutko.

      Polubienie

    1. DD mieliśmy szczęście, że nie żyjemy w tamtych czasach. Chociaż… gdybyśmy wtedy żyły na pewno nieświadome niczego, tak samo byśmy robiły. A dzisiaj dla nas jest to niewyobrażalne!

      Pozdrawiam serdecznie.

      Polubienie

  6. Chociaż mam zawsze skromną fryzurę, to podobaja mi sie rózne fioki-loki u pań. Pamietam w 1972 roku, gdy wyszłam za mąż, bardzo modne były właśnie peruki. Nawet planowałam w NRD kupić sobie. Na szczęście – nie znalazłam odpowiedniej. Pozdrawiam Marylko :))

    Polubienie

    1. Aniu, moja córka ma takie loczki fajnackie i prostownicy używa do włosów. To tak już jest, że jak masz kręcone, to chcesz mieć proste i na odwrót. Nie wiem dlaczego ale peruki nigdy mi się nie podobały. Chociaż dzisiaj to trudno odróżnić perukę od prawdziwych włosów. Kiedyś to było już troszku inaczej.

      Całuski.

      Polubienie

Dodaj komentarz